Szczegółowa charakterystyka WOlanda
Kim jest Woland, bohater "Mistrza i Małgorzaty" Michaiła Bułhakowa? To postać, na okreslenie, której w powieści M. Bułhakowa pada bardzo wiele określeń: Woland, profesor W., konsultant, specjalista od czarnej magii, profesor czarnej magii, messer, nieistniejący, to tylko niektóre z nich.
Kim jest Woland?
profesor W. „Kiedy cudzoziemiec podsunął je redaktorowi, poeta zdążył spostrzec wydrukowane na wizytówce zagranicznymi literami słowo “profesor” i pierwszą literę nazwiska – W.”
specjalista od czarnej magii „Jestem specjalistą od czarnej magii. “Masz tobie!” – coś załomotało w głowie Berlioza.”
„Profesor czarnej magii spoczywał na niezwykle rozległym tapczanie pełnym porozrzucanych poduszek. Bufetowemu wydawało się, że artysta był tylko w czarnej bieliźnie i w równie czarnych pantoflach o spiczastych nosach.”
duch zła, władca cieni „– Przybyłem do ciebie, duchu zła i władco cieni – odparł przybysz, nieprzyjaźnie patrząc spode łba na Wolanda".
historyk „Jestem historykiem”
konsultant „Tak, mam być konsultantem”
tak o nim mówi Iwan Bezdomny w Gribojedowie „Zagraniczny konsultant, profesor i szpieg”
cudzoziemiec „Cudzoziemiec, do którego panią zapraszam, jest całkowicie niegroźny. I żywa dusza nie będzie wiedziała o pani wizycie. Za co jak za co, ale za to mogę pani ręczyć” Asasello opisuje Wolanda Małgorzacie
zagraniczny artysta „Zagraniczny artysta, pan Woland, został zaproszony przez uprzejmego dyrektora Varietes, Stiepana Lichodiejewa, aby w czasie, kiedy będzie występował, co potrwa mniej więcej tydzień, skorzystał z jego gościny. Dyrektor jeszcze wczoraj zawiadomił o tym pisemnie prezesa prosząc o zameldowanie cudzoziemca na pobyt czasowy, dopóki Lichodiejew nie wróci z Jałty.” Korowiow Bosemu tak odpowiada wyjaśniając swój pobyt w mieszkaniu Berlioza.
„Artysta jakby zatykając usta bufetowemu wyciągnął upierścienioną, połyskującą szlachetnymi kamieniami rękę i przemówił z wielkim zapałem”
messer
„– Wystarczy, że wydasz polecenie, messer – odezwał się Korowiow, a głos jego nie był już skrzekliwy, ale dźwięczny i bardzo czysty” w rozmowie z Wolandem
„Świetnie, messer – odpowiedziały te dwa błazny i zniknęły kędyś za krągłą wieżyczką znajdującą się na środku tarasu” - słowa Korowiowa i Behemota
szatan „Wczoraj na Patriarszych Prudach spotkał pan szatana” Mistrz do Iwana Bezdomnego
Dlaczego Woland przybył do Moskwy?
oficjalny powód wizyty w Moskwie
„Zechcą mi chyba panowie wybaczyć, że w ferworze dyskusji zapomniałem się przedstawić. Oto moja wizytówka, oto paszport i zaproszenie do Moskwy na konsultację”
„W waszej bibliotece narodowej znaleziono oryginalne rękopisy Herberta z Aurillac, z dziesiątego wieku. Poproszono mnie, żebym je odcyfrował. Jestem w tej dziedzinie jedynym specjalistą na świecie”
nie ma dokumentów potwierdzających obecność Wolanda w Moskwie „Woland po przyjeździe absolutnie nigdzie się nie zarejestrował, nikomu nie okazywał swojego paszportu, podobnie jak żadnych innych dokumentów, kontraktów czy umów, i nikt nic o nim nie słyszał”
Wygląd Wolanda
„nie utykał na żadną nogę, nie był ani mały, ani olbrzymi, tylko po prostu wysoki. Co zaś dotyczy zębów, to z lewej strony były koronki platynowe, a z prawej złote. Miał na sobie drogi szary garnitur i dobrane pod kolor zagraniczne pantofle. Szary beret dziarsko załamał nad uchem, pod pachą niósł laskę z czarną rączka w kształcie głowy pudla. Lat na oko miał ponad czterdzieści. Usta jak gdyby krzywe. Gładko wygolony. Brunet. Prawe oko czarne, lewe nie wiedzieć czemu zielone. Brwi czarne, ale jedna umieszczona wyżej niż druga. Słowem – cudzoziemiec.”
„Przybyła znakomitość oszołomiła wszystkich frakiem niespotykanej długości i przedziwnego kroju oraz tym, że miała na twarzy małą czarną maseczkę” Woland w teatrze Varietes
w czasie pierwszego spotkania z Małgorzatą
„Jej uwagę przykuwało posłanie – siedział na nim ten, którego jeszcze tak niedawno biedny Iwan przekonywał na Patriarszych Prudach, że książę ciemności nie istnieje. Nieistniejący siedział na łożu.
Dwoje oczu wpiło się w twarz Małgorzaty. Prawe, ze złotą iskierką na dnie, prześwidrowywało każdego na wylot, lewe, puste i czarne, było jak wąskie ucho igielne, jak wylot bezdennej studni wszelakich ciemności i cieni. Twarz Wolanda była wykrzywiona, prawy kącik jego ust opadał ku dołowi, wysokie łysiejące czoło bruździły głębokie, równoległe do ostrych brwi zmarszczki. Skórę na jego twarzy jak gdyby na wiek wieków przepaliła opalenizna.
Woland leżał wyciągnięty na pościeli, ubrany tylko w długą nocną koszulę, brudną i zacerowaną na lewym ramieniu. Jedną gołą nogę podkulił pod siebie, drugą wyciągnął i wsparł na ławeczce. Helia nacierała właśnie kolano tej ciemnej nogi jakąś dymiącą maścią.
Małgorzata dostrzegła jeszcze na nieowłosionej piersi Wolanda misternej roboty skarabeusza z ciemnego kamienia na złotym łańcuszku, żuk miał na grzbiecie jakieś hieroglify. Na masywnym postumencie obok Wolanda stał dziwny, jak gdyby żywy globus oświetlony z jednej strony promieniami słońca”
w czasie balu u Wolanda
„wtedy Małgorzata znowu zobaczyła Wolanda. Szedł w towarzystwie Abbadony, Asasella i jeszcze kilku podobnych do Abbadony, czarnowłosych i młodych”
„Małgorzatę zdumiało to, że Woland przyszedł na to ostatnie wielkie wyjście na balu ubrany dokładnie tak samo, jak był ubrany w sypialni. Zwisała mu z ramion ta sama brudna, pocerowana nocna koszula, na nogach miał te same przydeptane ranne pantofle. Miał szpadę, ale posługiwał się tą obnażoną szpadą jak laską – wspierał się na niej.
Z lekka kulejący Woland stanął koło przygotowanego dlań podwyższenia i natychmiast znalazł się przed nim Asasello z tacą w dłoni – na tacy tej Małgorzata zobaczyła odciętą ludzką głowę z wybitymi przednimi zębami”
„dosłownie chwiał się z przerażenia, co było widać nawet iż daleka. Na policzkach płonęły mu krwawe plamy, oczy biegały w potwornym strachu. Był ledwie przytomny i było to jak najbardziej uzasadnione – oszołamiało go wszystko, a przede wszystkim, rzecz jasna, strój Wolanda” - baron Meigel
przemiana wyglądu po zabiciu barona Meigla „Wówczas zaszła metamorfoza. Zniknęła pocerowana koszula i przydeptane kapcie. Woland miał teraz na sobie jakąś czarną chlamidę, a u biodra – stalową szpadę. Szybko podszedł do Małgorzaty, podał jej puchar i powiedział rozkazująco: – Pij!”
ma płomienne spojrzenie po balu w rozmowie z Małgorzatą „Mówię o miłosierdziu – wyjaśnił swoje słowa Woland nie spuszczając z Małgorzaty płomiennego oka – niekiedy najzupełniej nieoczekiwanie i zdradliwie wciska się ono w najmniejsze szczeliny.”
wygląd Wolanda po balu „W sypialni Wolanda wszystko było tak, jak przed balem. Woland siedział w nocnej koszuli na łóżku, tylko Helia nie nacierała mu już nogi, lecz nakrywała do kolacji stół, na którym przedtem grali w szachy. Korowiow i Asasello zdjąwszy fraki zasiedli za stołem, a obok nich ulokował się oczywiście kot, który nie zechciał się rozstać ze swoim krawatem, choć krawat ów zamienił się tymczasem w idealnie brudną szmatkę. Małgorzata chwiejąc się na nogach podeszła do nich i oparła się o stół. Wówczas Woland, jak wtedy, przywołał ją gestem i wskazał jej miejsce obok siebie”
podczas opuszczania Moskwy
„O zachodzie słońca, wysoko ponad miastem, na tarasie jednego z najpiękniejszych budynków Moskwy, budynku wzniesionego przed stu pięćdziesięcioma mniej więcej laty, znajdowało się ich dwóch – Woland i Asasello. Z dołu, z ulicy nie można ich było zobaczyć, ponieważ przed niepożądanym spojrzeniem osłaniała ich balustrada ozdobiona gipsowymi wazami i gipsowym kwieciem. Ale oni widzieli prawie całe miasto.
Woland ubrany w swoją czarną chlamidę siedział na składanym taborecie. Długa i szeroka jego szpada wetknięta ostrzem w szparę między dwiema obluzowanymi płytami tarasu, sterczała pionowo, tak że powstał zegar słoneczny. Cień szpady wydłużał się powoli acz nieubłaganie, podpełzał ku czarnym trzewikom na nogach szatana. Wsparłszy na pięści trójkątny podbródek, podwinąwszy nogę skurczony na taborecie Woland patrzył nieustannie na nieogarnione skupisko pałaców, wielopiętrowych domów i malutkich, skazanych na rozbiórkę ruder”
Woland żegna się z Moskwą „Burza przeminęła już bez śladu i przerzucona łukiem ponad całą Moskwę trwała na niebie wielobarwna tęcza, piła wodę z rzeki Moskwy. Wysoko na wzgórzu, między dwiema kępami krzaków, widać było trzy ciemne sylwetki. Woland, Korowiow i Behemot siedzieli na czarnych osiodłanych koniach, patrzyli na rozpościerające się za rzeką miasto, całe w rozpryskach słońca, pobłyskującego w tysiącach zwróconych ku zachodowi okien, na piernikowe baszty Diewiczego Monasteru”
„Na nas już czas – Woland dłonią w czarnej rękawicy z rozciętym mankietem powiódł w tę stronę, gdzie niezliczone słońca roztapiały za rzeką szkło, gdzie trwała ponad tymi słońcami mgła, dym i opary rozprażonego w ciągu całego dnia miasta”
straszliwy głos „A wówczas przetoczył się ponad wzgórzami straszliwy, podobny dźwiękowi trąb głos Wolanda:
– Czas już! – a także przenikliwy gwizd i śmiech Behemota”
Woland - cechy nadnaturalne
wszechwiedza „Annuszka już kupiła olej słonecznikowy, i nie dość, że kupiła, ale już go nawet rozlała. Tak więc zebranie się nie odbędzie” wie co robią inni bohaterowie i zna konsekwencje ich działań
czyta w myślach Berlioza „A bywa i gorzej – człowiek dopiero co wybierał się do Kisłowodska”
przepowiada Berliozowi śmierć pod kołami tramwaju
„nagle, nie wiedzieć czemu, poślizgnie się i wpadnie pod tramwaj! Czy naprawdę uważa pan, że ten człowiek sam tak sobą pokierował? Czy nie słuszniej byłoby uznać, że pokierował nim ktoś zupełnie inny? – tu nieznajomy zaśmiał się dziwnie.”
„Utną panu głowę!”
przepowiada Bezdomnemu pobyt w szpitalu psychiatrycznym
„ Szkoda tylko, że nie zdążyłem zapytać profesora, co to takiego schizofrenia. Więc niech już go pan sam o to zapyta, Iwanie Nikołajewiczu”
Woland przepowiada Andrzejowi Fokiczowi – bufetowemu w Variete śmierć na raka wątroby „Dwumian Newtona, nie wiesz czasem! Umrze on za dziewięć miesięcy, w przyszłym roku, w lutym, na raka wątroby w klinice Pierwszego Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego na sali numer cztery.”
przyznaje, że jadł śniadanie z Kantem „Przecież mówiłem mu wtedy, przy śniadaniu: >>Jak pan tam, profesorze, sobie chce, ale wymyślił pan coś, co się kupy nie trzyma. Może to i mądre, ale zbyt skomplikowane. Wyśmieją pana<<.”
potwierdza istnienie Jezusa „Nie zapominajcie, że Jezus istniał naprawdę” słowa te kieruje do Berlioza i Bezdomnego
przyznaje Berliozowi i Bezdomnemu, że był świadkiem rozmowy Piłata z Jeszuą i Kajfaszem „– Rzecz w tym – tu profesor rozejrzał się lękliwie i zaczął szeptać – że sam przy tym byłem. Byłem i na tarasie u Poncjusza Piłata i w ogrodzie, kiedy rozmawiał z Kajfaszem, i na pomoście, oczywiście potajemnie, incognito, jeśli tak można powiedzieć, więc bardzo proszę – nikomu ani słowa, całkowita dyskrecja, tśśś...”
na balu u Wolanda magicznie przemienia głowę Michała Aleksandrowicza Berlioza w czaszkę - puchar „Woland wzniósł szpadę. Natychmiast mięśnie okrywające czaszkę pociemniały i skurczyły się, a potem odpadły po kawałku, oczy zniknęły i wkrótce Małgorzata ujrzała na tacy żółtawą czaszkę na złotej nóżce, z oczyma ze szmaragdów i zębami z pereł. Pokrywka czaszki odchyliła się na zawiasie”
„Pan odchodzi w niebyt, a ja, wznosząc toast za istnienie, z radością spełnię ten kielich, w który pan się przekształci” Woland do głowy Michała Aleksandrowicza Berlioza
kontroluje czas „Czegoś tu nie rozumiem... co to właściwie jest – ciągle północ i północ, a przecież już dawno powinien nadejść świt? – Świąteczną północ miło jest zatrzymać nieco dłużej – odpowiedział Woland. – No, to życzę szczęścia wam obojgu!”
przedmioty Wolanda
ma papierośnicę „Była olbrzymia, z dukatowego złota, a kiedy się otworzyła, na jej wieczku zaiskrzył błękitnymi i białymi ogniami trójkąt z brylantów.”
globus Wolanda „Mój globus jest znacznie wygodniejszy w użyciu, tym bardziej że muszę mieć ścisłe informacje o tym, co się dzieje. Czy widzi pani ten, na przykład, skrawek omywanego przez ocean lądu? Proszę popatrzyć, jak się rozżarzył. Wybuchła tam wojna. Jeśli przyjrzy mu się pani z bliska, zobaczy pani wszystko dokładnie”
Poglądy Wolanda
postrzega świat, jako prosty „Wszystko jest bardzo proste” odpowiedź na wątpliwości Berlioza i Bezdomnego w kwestii istnienia Jezusa
doskwiera mu samotność „Sam, sam, ja zawsze jestem sam – gorzko odparł profesor”
szydzi z moskiewskiego totalitaryzmu „ co to się u was dzieje? Czego byś nie tknął, tego nie ma”
Cechy Wolanda
poliglota „O, jestem w ogóle poliglotą. Znam bardzo wiele języków”
zamaszysty podpis „ Następnie pomknął do sypialni, powrócił i oba egzemplarze były już opatrzone zamaszystym podpisem cudzoziemca.”
cudzoziemski akcent „Mówił z cudzoziemskim akcentem, ale słów nie kaleczył”
uprzejmy
„Tu nieznajomy uprzejmie zdjął beret i pisarzom nie pozostawało nic innego, jak wstać i ukłonić się”
„uprzejmie zapytał cudzoziemiec”
„Drogi baron – ciągnął z radosnym uśmiechem Woland – był tak ujmująco uprzejmy, że dowiedziawszy się o moim przyjeździe do Moskwy natychmiast zadzwonił do mnie i zaofiarował mi swoje usługi w dziedzinie, w której osiągnął biegłość, to znaczy w sprawie pokazania mi tego, co w Moskwie godne uwagi. Rozumie się samo przez się, że byłem szczęśliwy mogąc zaprosić go do siebie.”
życzliwie uśmiecha się do Barona Meigla przed zastrzeleniem go przez Abadonnę „A–a–a, nasz drogi baron Meigel – z życzliwym uśmiechem zwrócił się Woland do gościa, którego oczy zrobiły się wielkie jak filiżanki.”
potrafi być władczy „Szybko podszedł do Małgorzaty, podał jej puchar i powiedział rozkazująco: – Pij!”
ma obolałe kolano
„Piękna Helia uśmiechała się zwracając ku Małgorzacie pełne zieleni oczy i nadal czerpała dłonią maść i okładała nią kolano Wolanda”.
„Woland i skrzywił się, bo Helia mocniej ścisnęła jego kolano”
nie lubi światła elektrycznego „messer nie lubi światła elektrycznego, więc włączymy je w ostatniej chwili” Korowiow do Małgorzaty tuż przed balem wyjaśnia ciemności panujące w mieszkaniu nr 50
nie lubi miłosierdzia „Mówię o miłosierdziu – wyjaśnił swoje słowa Woland nie spuszczając z Małgorzaty płomiennego oka – niekiedy najzupełniej nieoczekiwanie i zdradliwie wciska się ono w najmniejsze szczeliny.”
źle znosi gadanie Małgorzaty, gdy ta prosi go o uwolnienie Friedy od cierpienia „Zamilcz wreszcie u diabła! – powiedział doń Woland”
ma willę w Nicei „Gdyby pan zobaczył jego willę w Nicei! Kiedy pan w przyszłym roku wybierze się latem za granicę, niech pan specjalnie przyjedzie popatrzeć – oko panu zbieleje!” wg Korowiowa, który opowiada to Bosemu
Woland walczy ze złem świata
„Przechodziłem wczoraj, szanowny panie, obok pańskiego bufetu i do tej chwili nie mogę zapomnieć ani jesiotra, ani bryndzy! Łaskawco! Zielona bryndza nie istnieje, ktoś musiał pana oszukać. Bryndza powinna być biała. A herbata? Przecież to pomyje! Widziałem na własne oczy, jak jakaś niechlujna dziewczyna wlewała z wiadra surową wodę do waszego wielkiego samowara, a herbatę tymczasem nalewano w dalszym ciągu. Nie, mój drogi, tak być nie może!”
Woland dziwi się nieuczciwości mieszkańców Moskwy „Czyżby kanciarze? – zapytał gościa zaniepokojony mag. – Czyżby wśród mieszkańców Moskwy mogli się znaleźć kanciarze?” w rozmowie z bufetowym
jest życzliwy, daje Fokiczowi rady na dobrą śmierć „Po śmierci Andrzeja Fokicza dom natychmiast zostanie zburzony, a monety zostaną przekazane do Banku Narodowego.
– Zresztą nie radziłbym panu kłaść się do kliniki – mówił dalej artysta. – Co za sens umierać na szpitalnej sali, gdzie słychać tylko jęki i rzężenie śmiertelnie chorych? Czy nie lepiej wydać ucztę za te dwadzieścia siedem tysięcy, a potem zażyć trucizną i przenieść się na tamten świat przy dźwiękach strun, wśród oszołomionych winem pięknych kobiet i wesołych przyjaciół?”
robi z bufetowego wariata „Zdenerwowany bufetowy wyciągnął z kieszeni paczkę, wyciągnął ją i osłupiał – zawinięte w gazetę leżały czerwonce...
– Mój drogi, jest pan istotnie niezdrów – wzruszając ramionami powiedział Woland.”
nie lubi złych ludzi, nie chce się z nimi spotykać „Nie spodobał mi się ten prezes. To szubrawiec i krętacz. Czy nie można zrobić tak, żeby on tu się więcej nie pojawiał?” Woland w rozmowie z Korowiowem
nie ma dobrego zdania o ludziach, zna ich naturę „Ludzie są tylko ludźmi... Prawda, są lekkomyślni... No, cóż... I miłosierdzie zapuka niekiedy do ich serc... Ludzie jak ludzie... – I rozkazał dobitnie: – Włóżcie głowę” Woland rozkazuje Behomotowi i Fagotowi połączyć z powrotem głowę z ciałem Żorża Bengalskiego
czuje odrazę wobec złych ludzi „O, tego to zwolnię ze szczególną przyjemnością – powiedział Woland patrząc z odrazą na lokatora z parteru – z wyjątkową przyjemnością, bo takich nam tu nie trzeba” Woland o Mikołaju Iwanowiczu
nie jest wszechwiedzący - po balu stu królów Woland nie wiedział o wybryku Asasella, Helii z Warionuchą i Rimskim „Warionucha zwiesił głowę, westchnął i cicho powiedział: – Zwolnijcie mnie, nie mogę być wampirem. Przecież myśmy z Helią wtedy o mało co nie wyprawili Rimskiego na tamten świat. A ja nie jestem krwiożerczy. Wypuśćcie mnie!”
„Co to znowu za brednie? – marszcząc czoło powiedział Woland. – Jaki Rimski? Co to znowu za bzdura?”
ma ogromne możliwości „Nic dla mnie nie jest trudne […] A dlaczego nie weźmiecie go do siebie, w światłość?” Woland o mistrzu do Mateusza Lewity wysłanego przez Jeszuę
jest potężny - Jeszua go prosi, a Mateusz Lewita błaga
„On przeczytał utwór mistrza – zaczął mówić Mateusz Lewita – i prosi cię, abyś zabrał mistrza do siebie i w nagrodę obdarzył go spokojem. Czyż trudno ci to uczynić, duchu zła?” O Jeszui
„On prosi, abyście zabrali także tę, która go kochała i która przez niego cierpiała – po raz pierwszy Lewita zwrócił się do Wolanda błagalnie” Mateusz Lewita do Wolanda o Małgorzacie i mistrzu
śmieje się, bywa rozbawiony
„Woland roześmiał się grobowo, ale śmiech ten nikogo nie przestraszył ani nie zdumiał. Behemot nie wiadomo dlaczego zaczął bić brawo.”
„O czym? O czym? O kim? – przestając się śmiać powiedział Woland. – To wstrząsające! To niesłychane! Proszę mi ją dać, chciałbym ją zobaczyć – i wyciągnął nadstawioną dłoń.”
daje pamiątkę „Więc niechże to pani przyjmie ode mnie na pamiątkę – powiedział Woland i wyjął spod poduszki niewielką ozdobioną diamentami złotą podkówkę”
Zachowanie Wolanda
zniknął niezauważony w czasie pokazu czarnej magii „Nawiasem mówiąc w tej właśnie chwili, czy może nieco wcześniej, mag zniknął ze sceny wraz ze swym wyleniałym fotelem i trzeba tu dodać, że publiczność w ogóle tego nie zauważyła, tak była zaabsorbowana tym, co wyczarował na scenie Fagot.”
odzyskuje spalony rękopis powieści Mistrza „to niemożliwe, rękopisy ie płoną – odwrócił się do Behemota i powiedział: – Ano, Behemocie, daj no tu tę powieść”
realizuje plany Jeszui „Możesz powiedzieć, że zostanie to zrobione” Woland do Mateusza Lewity
zniknięcie Wolanda „A wówczas czarny Woland na oślep, nie wybierając drogi, rzucił się w zapadlisko, a za nim z poszumem runęła jego świta”
Świta Wolanda
„pragnę przedstawić pani, mia donna, moją świtę. Ten, który się tu wygłupia, to kot Behemot, Asasella i Korowiowa już pani zna, a oto Helia, moja wierna sługa – jest roztropna, pojętna i we wszystkim potrafi usłużyć”
„towarzystwo, jak pani widzi, nieduże, mieszane i prostoduszne”
Relacje Wolanda z Behemotem
„Wyjdziesz ty stamtąd, Hansie przeklęty!” Woland do Behemota.
„Jeśli w tej chwili nie wyjdziesz, to będziemy uważali, że poddałeś partię, przeklęty dezerterze!”
„Dlaczegoś sobie pozłocił wąsy? I po kiego diabła ci ta muszka, skoro nie masz nawet spodni?”
„ilekroć sytuacja na szachownicy staje się dla niego beznadziejna, zaczyna odwracać uwagę jak najostatniejszy szarlatan na moście. Siadaj natychmiast i skończ z tą chałturą” Woland do Małgorzaty o Behemocie
Poglądy Wolanda
realizuje jakiś większy zamysł „Ale o to, Małgorzato, nie musisz się martwić. Wszystko będzie, jak być powinno, tak już jest urządzony świat.” Woland do Małgorzaty o cierpiącym Poncjuszu Piłacie.
uważa, że świat jest poukładany i on ma swoją rolę do spełnienia „Każdy resort powinien się zajmować własnymi sprawami".
to nie Woland może uwolnić Poncujsza Piłata, tylko Mistrz „ I Woland znowu zwrócił się do mistrza, mówiąc: – No cóż, teraz możesz zakończyć swoją powieść jednym zdaniem!”
uważa, że śmierć dziecka nie jest zła, bo uniemożliwia mu grzech wg Wolanda „Nachyliwszy się jeszcze bliżej Małgorzata zobaczyła maleńką figurkę leżącej na ziemi kobiety, a obok niej, w kałuży krwi, maleńkie dziecko z rozrzuconymi raczkami I po wszystkim – powiedział z uśmiechem Woland – przynajmniej nie zdążyło nagrzeszyć”
nie uważa balu stu królów za coś wielkiego „Nie ma w nim żadnych uroków ani żadnego rozmachu – powiedział Woland” o balu stu królów
Relacje Wolanda z innymi
Woland a Małgorzata i Mistrz
dobrze życzy mistrzowi i Małgorzacie „Tam, tylko tam! Tam czeka już na was dom i stary sługa, goreją świece, które wkrótce pogasną, ponieważ już niebawem powitacie świt. Tą drogą, mistrzu, tylko tą drogą!”
na balu stu królów zwraca się do Małgorzaty z szacunkiem „Witam cię, królowo, i proszę, byś mi wybaczyła mój domowy strój. Głos Wolanda był tak niski, że przy niektórych sylabach przechodził w chrypienie”
uważa Małgorzatę za dobrą, jest uprzejmy „Im dłużej z panią rozmawiam – uprzejmie powiedział Woland – tym dobitniej się przekonuję, jak bardzo jest pani mądra”
życzliwy dla Małgorzaty i Mistrza „– No, to życzę szczęścia wam obojgu!”
Woland uspokaja Małgorzatę wstrząśniętą widokiem Abbadony „Niechże pani da spokój! – zawołał Woland. – Ach, jacy nerwowi są dzisiaj ludzie! – Z rozmachem klepnął Małgorzatę po plecach, aż zadźwięczało”.
zapewnia bezpieczeństwo Małgorzacie „nigdy jeszcze się nie zdarzyło, i zresztą nigdy się nie zdarzy, żeby Abbadona ukazał się komukolwiek przedwcześnie. W końcu i ja tu jestem. Jest pani moim gościem! Po prostu chciałem go pani pokazać”
Mistrz mu ufa „pożegnałem się – odpowiedział mistrz, i, już uspokojony, śmiało i otwarcie popatrzył w twarz Wolanda”
szanuje Małgorzatę, daje jej dobre rady „To była próba – powiedział Woland – niech pani nigdy nikogo i o nic nie prosi! Nigdy i o nic, tych zwłaszcza, którzy są od pani potężniejsi. Sami zaproponują, sami wszystko dadzą. Siadaj, dumna kobieto – Woland zdarł z Małgorzaty ciężki szlafrok i Małgorzata znowu siedziała na posłaniu obok Wolanda. – A więc, Margot – ciągnął Woland łagodniejszym już głosem – czego pani chce za to, że była dziś pani gospodynią mego balu? Proszę mówić!”
Woland uwalnia Mistrza i Małgorzatę od totalitarnej Moskwy
„Musiałem przeszkodzić wam tobie, Małgorzato, i tobie, mistrzu – po chwili milczenia zaczął Woland – ale nie miejcie o to do mnie żalu. Nie sądzę, byście mieli tego żałować”.
Wolanda dziwi zachowanie Nataszy - czarownicy „Dziwnie się zachowują te piękne dziewczyny! – zauważył Woland”.
Woland a Mateusz Lewita
niedobrze znosi towarzystwo Mateusza Lewity „I opuść mnie natychmiast” Woland do Mateusza Lewity
gardzi Mateuszem Lewitą „– Nie zamierzam z tobą dyskutować, stary sofisto – odparł Mateusz Lewita."
nazywa Mateusza Lewitę „Cóż ci polecił przekazać, niewolniku?"
uważa Mateusza Lewitę za głupca „Zaledwieś się zjawił na dachu, a już palnąłeś głupstwo. Chcesz wiedzieć, na czym ono polega? Na intonacji twego głosu. To, co powiedziałeś, powiedziałeś w sposób zdający się świadczyć, że nie uznajesz cieni ani zła. Bądź tak uprzejmy i spróbuj przemyśleć następujący problem – na co by się zdało twoje dobro, gdyby nie istniało zło i jak by wyglądała ziemia, gdyby z niej zniknęły cienie? Przecież cienie rzucają przedmioty i ludzie. Oto cień mojej szpady.
Ale są również cienie drzew i cienie istot żywych. A może chcesz złupić całą kulę ziemską, usuwając z jej powierzchni wszystkie drzewa i wszystko, co żyje, ponieważ masz taką fantazję, żeby się napawać niezmąconą światłością? Jesteś głupi."
ironiczny stosunek do Mateusza Lewity „Gdyby nie ty, nigdy byśmy na to nie wpadli. Odejdź” Woland do Mateusza Lewity
Woland jest gościnny
częstuje Mistrza alkoholem
„Woland zwrócił się do Korowiowa: – Daj no, rycerzu, temu człowiekowi coś wypić”
„Kiedy mistrz osuszył drugi kieliszek, jego oczy ożywiły się oprzytomniały. – Teraz to co innego – mrużąc oczy powiedział Woland – teraz możemy porozmawiać. Kim pan jest? [...] Skąd pan przybywa?”
częstuje Małgorzatę spirytusem „Proszę pić śmiało – powiedział Woland i Małgorzata natychmiast wzięła kieliszek do ręki.
– Siadaj, Helia – powiedział Woland i wyjaśnił Małgorzacie: – Noc pełni księżyca to noc świąteczna i wieczerzam w małym gronie przyjaciół i sług. A zatem – jak się pani czuje? Jak przeszedł ten męczący bal?”
„Woland w milczeniu wzniósł kieliszek i trącił się z Małgorzatą”.
Woland jest wspaniałomyślny, spełnia prośby dobrych ludzi
pozwala Małgorzacie uczynić uwolnić Friedę od cierpienia „Każdy resort powinien się zajmować własnymi sprawami. Nie przeczę, mamy dość duże możliwości, znacznie większe, niż sądzą niektórzy, niezbyt dalekowzroczni ludzie... [...] A zatem ja tego nie zrobię, pani to załatwi sama.”
wspaniałomyślnie oferuje Małgorzacie spełnienie drugiego życzenia po tym, jak pierwsze wykorzystała na Friedę „Jak sądzisz, Behemocie – rzekł Woland – nie będziemy chyba żerować w noc święta na uczynkach kogoś, kto jest tak dalece niepraktyczny – zwrócił się ku Małgorzacie. – A zatem to się nie liczy, ja przecież nic nie zrobiłem. Czego pani pragnie dla siebie?”
spełnia życzenie Małgorzaty dot. Mistrza „Chcę, by mi natychmiast, w tej chwili zwrócono mego ukochanego mistrza”
„Natenczas do komnaty wdarł się wicher, spłaszczyły się płomienie świec w lichtarzach, wydęła się ciężka zasłona na oknie, okno otworzyło się i w dali na wysokości ukazał się krągły, nie poranny jednak, tylko północny księżyc. Z parapetu okna spełzła na podłogę zielonkawa chusta nocnej poświaty i zjawił się na niej nocny gość Iwana, ten, który nazywał siebie mistrzem. Miał na sobie szpitalną odzież, był w szlafroku, w rannych pantoflach i w czarnej czapeczce, z którą się nie rozstawał. Nerwowy grymas zniekształcał jego nie ogoloną twarz, mistrz z obłąkańczym lękiem patrzył z ukosa na płomyki świec, księżycowy strumień wrzał wokół niego”
spełnia prośbę Nataszy
„Niech pani ich uprosi – wskazała oczyma Wolanda – niech mnie zatrzymają jako wiedźmę” Prośba Nataszy.
„Woland skinął głową. Wówczas Natasza rzuciła się Małgorzacie na szyję, głośno ją pocałowała i z okrzykiem triumfu wyleciała przez okno”
ufa swoim sługom „Woland zaś przywołał Asasella i rozkazał mu: – Leć do nich i załatw wszystko. – Asasello opuścił taras i Woland został sam”
jest sprawiedliwy dla swoich sług Korowiowa i Behemota „ Nie mam dla was żadnych poleceń, zrobiliście wszystko, coście mogli zrobić, i na razie nie będziecie mi potrzebni. Możecie odpocząć. Zaraz nadciągnie burza i ruszymy w drogę”